Od paru dni chodził za mną śledzik. Postanowiłam wczoraj
wieczorem zrealizować moje „chce mi się!”. I tak w ten o to sposób dziś miałam
na śniadanie dietetycznego – no prawie – śledzia.
Kocham tą rybę, ale śledź w oleju na diecie – e e! Chyba to
nie przejdzie. Dlatego zrobiłam własny sos.
Składniki:
Łyżeczka majonezu
2 łyżki jogurtu naturalnego
¼ łyżeczki chrzanu
1/3 łyżeczki musztardy.
Duża cebula
Jeden filet ze śledzia – taki z beczki.
Cebulkę oczywiście kroimy w piórka, odstawiamy na bok.
Majonez, jogurt, chrzan, musztardę – mieszamy razem na sos. Doprawiamy pieprzem
i odrobiną soli – po wymieszaniu – dodajemy cebule i śledzia i znów delikatnie mieszamy.
Zostawiamy na noc w lodówce. Rano można jeść.
UWAGA! POTRAWA TA MA BARDZO DZIWNĄ CECHĘ! POTRAFI ZNIKNĄĆ
PRZEZ NOC Z LODÓWKI. EWENTUALNIE ZNANE MI SĄ PRZYPADKI, ŻE W POJEMNIKU ZOSTAJE
NA RANO TYLKO CEBULA!
Kaloryczność sosu wyszła mi 180 kcal na wszystko + śledź i
cebula – 120kcal, to razem mamy 240 kcal, na całe opakowanie – dla mnie to dwie
porcje.
Jedna porcja max 180kcal.
Też uwielbiam śledzie, a Twój wygląda bardzo oryginalnie ;)
OdpowiedzUsuń