O ironio losu, ostatni post był z mojego dnia pracy, czyż to nie wymowne?
Praca mnie wykończyła, dzień w dzień po 12-14 godzin, aż miesiąc temu powiedziałam nie, a raczej mój organizm.
Dietetycznie i wagowo masakra, nie schudła nie przytyłam myślę, że jestem na tym samym pułapie gdzie skończyłam naszą wspólną przygodę. Trzeba ją zacząć od nowa i nowa...
Orbitreka oddałam kłapouchemu, który jak widzę też przepadł z blogosfery, a szkoda.
Aby nie pitolić więcej i nie rozczulać się nad straconym pół roku, szybko o moim dniu.
Aktywność fizyczna zerowa, "pracuję" teraz w domku przy kompie. W jednym z wydawnictw pomagam przy promocji książek. Pracuję to za duże słowo... Intensywnie rozwijam swoją znajomość z nimi, o tak lepiej.
Śniadanko, mmm miodzio:
Naleśnik z jajkiem sadzonym, pepperoni i serem żółtym.
Skład:
jeden placek naleśnikowy - 55kcal
jedno jajko - 70 kcal
5g salami - 25 kcal
5g sera żółtego - 20 kcal
ketchup - 10 kcal
szczypior - bez przesadyzmu kcal to nie ma.
Razem: 180 kcal
Na 2 śniadanie - poleciały złe i niedobre kanapki:
100 g pieczywa - 240 kcal
5g margaryny - 40kcal
7g peperoni - 35 kcal
Razem: 315 kcal
Obiad - Tu zaszalałam mówię Wam! Nic jak tylko być ze mnie dumnym!
170g paluszków słonych calusieńkie 600kcal!!!! W końcu się odchudzam na całego....
Podwieczorek omlecik:
składniki:
1 jajko - 70 kcal
łyżka mąki - 34 kcal
1,5 łyżki otrąb - a ja wiem z 10 kcal
2 łyżki mleka - 5 kcal
0,5 łyżeczki cukru - 30 kcal
pół kiwi - 15 kcal
łyżka serka - 20 kcal
łyżka konfitury 25 kcal
Razem: 209 kcal
Dodatkowo - 2 szklanki mega niezdrowego napoju bogów... z 250 kcal, plus ćwiarteczka schabowego maminego z kromką chleba jedyne 300 kcal
Czyli dziś wrzuciłam w siebie: 1854 kcal? ............... yyyyy czemu tak mało? liczyłam na 2500
Wspaniała propozycja! witamy z powrotem!!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze wróciłaś :)
OdpowiedzUsuń