Krótka rozprawka o smażeniu.


Uwaga, uwaga! Zostałam wywołana do tablicy! Bodajże wczoraj mój znajomy na swoją facebookową tablicę wrzucił przepis http://5smakow.v69.eu/index.php/kotlet-do-piwa/ zapytałam czy wątroba to wytrzymała. Oczywiście była to nutka złośliwości z mojej strony. W końcu to facet. Ich wątroby baaardzo dużo wytrzymują. Nie w tym rzecz. Dość ciekawie Marcin przedstawił swój punkt widzenia na ten temat na swoim blogu ( na który oczywiście zapraszam serdecznie!) http://5smakow.v69.eu/index.php/co-potrafi-watroba/.

Nie byłabym sobą nie odpowiadając na ten wpis w odpowiedni sposób. Zaznaczam, że sama nie jestem fanatyczką kiełków i jogurtów zero. Smażę, grzeszę ale i tak powoli chudnę. Postaram się natomiast przedstawić parę faktów odnośnie wątroby i wpływu potraw smażonych na nasz organizm i nasze samopoczucie. Co za tym idzie postaram się obronić mój punkt widzenia. Zapraszam serdecznie do przeczytania tekstu w całości.

Któż z nas nie lubi jak mu chrupie coś pod ząbkiem? Oczywiście wszyscy. Pachnie, smakuję, jest rewelacyjne i smażone!
O co właściwie chodzi w smażeniu? Nie jest to nic innego jak obróbka termiczna na tłuszczu lub bez (ja 
preferuję tą wersję BEZ).

Czemu jest takie niedobre?
- Przedostają się  do pokarmów - w tym wypadku zdrowych i smacznych ziemniaczków - produkty przemiany tłuszczów. UWAGA! RAKOTWÓRCZE i powodują miażdżycę!
- Podczas smażenia wydostają się związki toksyczne, które mają wpływ na homeostazę w organizmie.
- Potrawy smażone nasiąkają tłuszczem, przez co zwiększamy kaloryczność potrawy a zarazem zawartość cholesterolu we krwi.
- Podczas procesu smażenia osiągamy temperaturę na patelni rzędu 1500C.  –  2300C. a to zabójstwo dla ziemniaków, które są ogólnie zdrowe. Bardzo bogate w witaminę C. Tzn były dopóki ich nie usmażyliśmy. Czemu, otóż. W wysokich temperaturach kwas askorbinowy ulega rozpadowi. Mamy jego utratę na poziomie 50%, w zależności od długości smażenia.  (die vitamins!!!!)
- Nie zapominajmy też o otłuszczeniu wątroby. Co z nim? Nie istotne jak małe przeziębienie? Niestety istotne, groźne i bardzo problematyczne.

Wyobraź sobie co się dzieje z ziemniaczkami podczas smażenia. Robią „SIIIIIIUUUUUUUUUUUUU” i piją tłuszcz ile się da. Nic więc dziwnego, że danie takie staje się poważnym zagrożeniem dla wątroby, trzustki i woreczka żółciowego, oraz pyyyysznyym źródłem zapasów dla komórek tłuszczowych.
Do tego ten piękny kolor na kotlecikach Marcina… MMMMMMMM miód na podniebienie i horror dla żołądka. Im bardziej przysmażymy nasze potrawy tym dłużej nasz żołądek będzie wcielał się w rolę małego dzielnego żołnierzyka, który próbuję sobie dać radę z tym daniem.

Wszelakie potrawy smażone są ciężko strawne. Nikt mi nie wmówi, że nie. Długo zalegają w przewodzie pokarmowym, podrażniają ściany żołądka, jelit i zmuszają woreczek żołciowy i trzustkę do sporego wysiłku. To co zaś przedostanie się do krwiobiegu sieje prawdziwe spustoszenie. Szczególnie cierpią wtedy wątroba i delikatne ściany naczyń krwionośnych.

Nawiązując do artykułu Marcina. Zgadzam się z jednym jedz lokalnie, ale to nie znaczy tłusto i nie zdrowo. Polska kuchnia nie musi być ciężka, maślana. To jest dziwny przesąd - nie wiem- skąd prosperujący w naszych głowach.
Pamiętam moje rozmowy z Babcią, o tym co jadła za „jej czasów”. Zapewniam, że nie były to potrawy, które powszechnie uznaje się za tradycyjne polskie np. schabowy. Zawsze śmiała się gdy ją o to pytałam, odpowiedź zawsze była taka sama. „Dziecko kogo było stać na mięso?! Na święta było”. Babcia jadała lekkie nabiałowe posiłki. Mleko, biały ser, chleb własnej produkcji z dużą ilością otrąb bo taniej.
Marcin pisze o ciężkiej fizycznej pracy w zimowych warunkach. Myślę, że około 10% Polaków ma taką pracę.  Obecnie pracuje się w zdecydowanie innych warunkach. Nawet w przypadku pracy fizycznej, część procesów jest zmechanizowana. Przeświadczenie o kuchni polskie – tej złej i niedobrej wywodzi się z czasów sarmackich według mnie. Trzeba sięgnąć do źródeł przekazu opisujących szlachtę polską. Była rubaszna i otyła bardzo często.

Wątroby przodków dawały radę? Oczywiście, że tak! Żywność w dawnych czasach była bez chemii, konserwantów i innych śmieci. Nie było tyle chemii w żywności, powietrzu i wodzie. Nie zjadano takich ilości leków i żywności przetworzonej. Nie można porównywać naszej wątroby która na co dzień mierzy się z gigantyczną ilością obciążających jej rzeczy do wątroby człowieka z poprzedniej epoki.

Dlatego drogi Marcinie i Ty Czytelniku, przeanalizuj jeszcze raz swoje pojęcie kuchnia lokalna. Czy przypadkiem nie jest to kuchnią pseudo-lokalną. Sięgajmy po polskie produkty – jak najbardziej! Ale z głową i w zdrowy sposób.

Jak wspominałam na początku, grzeszę, grzeszyłam i będę grzeszyć. Ale nigdy nie nazwę dobrym jedzeniem czegoś smażonego na tłuszczu.
Nie zapominajmy, że największym złem smażonym jeśli chodzi o ziemniaki są CHIPSY! Też pyszne, też z ziemniaków i też zabijają.
Odnośnie ruchu i diety, nie zapomnę jak człowiek, z którym robiłam treningi na siłowni dr sportu (tak takim też można być) powiedział trening to 20% sukcesu w przypadku walki o zdrową smukła sylwetkę, 80% to dieta. Ruch jest niezbędny to niezaprzeczalne ale bez zdrowej zróżnicowanego i zbilansowanego jadłospisu będzie bardzo ciężko.

JEDZ LOKALNIE i pomyśl zanim coś zjesz! To jest przepis na zdrowie.
Z pozdrowieniami
Basia vel Orcia

Za pomoc przy artykule bardzo dziękuję Beacie z http://po-zarcie.blogspot.com/

Orcia

Phasellus facilisis convallis metus, ut imperdiet augue auctor nec. Duis at velit id augue lobortis porta. Sed varius, enim accumsan aliquam tincidunt, tortor urna vulputate quam, eget finibus urna est in augue.

3 komentarze:

  1. Święte słowa!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja czasem smażę... ale się ograniczam bo mój żołądek źle to znosi...

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny,przyjemny w czytaniu post,wiadomo,że smażenie raczej do zdrowych nie należy, ale raz na jakiś czas się zdarzy i myślę,że wtedy nie odbija się to bardzo negatywnie na naszym zdrowiu,ja też jestem na diecie, ale od czasu do czasu sobie na smażone pozwalam,a potem po prostu staram się to spalać,albo inne posiłki tak komponuję,by były mniej kaloryczne,lżejsze, chociaż staram się zamieniać smażenie na pieczenie,czy duszenie,to czasem się nie umiem oprzeć smażonym posiłkom zwłaszcza wszelakim placuszkom,racuszkom,na które jestem łasa, ciekawe argumenty przedstawia Twój post,przydatne rozważanie,daje do myślenia,grunt,żeby do wszystkiego podchodzić z głową,zdrowym rozsądkiem,pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, gdy zostawisz ślad po sobie. A jeszcze fajniej jak dodasz do obserwowanych. :)