Chcę Wam przedstawić historię pewnego niekochanego II śniadania.
Danie całkiem atrakcyjne, truskaweczki, serek waniliowy, pałeczki z błonnikiem... Ale co zrobić gdy nie ma chemii, nie ma miłości! Gdy nie chce się jeść?!
Dziś mój dzień wysiłkowy, czyli biegam. Wczoraj prawie nic nie zjadłam. Bo parówkę i kawałek chleba oraz owoce. Jakbym dziś po takim jedzeniu poszła biegać to bym chyba zeszła na zwała, albo zasłabła. Więc rozsądniej chyba jest zjeść przez siłę, a tak jak powinnam. Ale to takie demotywujące! Nie chce jeść, ale muszę...
W poniedziałek nowy film o efektach biegania oraz poczynań w zeszłym tygodniu. ;)
Buziole!
O mnie
Orcia - trzydziestolatka, warszawianka, miłośniczka życia i książek.
kunegudnaorciowa@gmail.com
mina kwaśna, ale śniadanko zjedzone :)))))
OdpowiedzUsuńMałgosiu, zjedzone przez rozsądek. Ale w sumie chyba dobrze mi to zrobiło. Za godzinę obiad i może normalnie go zjem. ;)
UsuńTo ja mam propozycję - nie zjedz i nie biegaj, bo w końcu w takie upały to nawet nie jest wskazane :P
OdpowiedzUsuń...w sumie to do jedzenia nie powinno się nigdy zmuszać... ja, jeśli nie czuję głodu, także pozwalam sobie opuszczać główne posiłki (zawsze jednak przegryzam coś niewielkiego, by zachować regularność, a móc spokojnie odczuć głód na kolejną porę), ale wtenczas właśnie staram się nie przesilać zbytnio ;]
Pozdrawiam i powrotu apetytu życzę!
N.