Wśród pisarzy amerykańskich jest jeden niebanalny. Nie powiem, że mój ulubiony bo to nieprawda. Jest w nim coś wyjątkowego. Potrafi piórem leczyć duszę. Brzmi tajemniczo? Nie potrzebnie, to takie proste i przyjemne. O kogo mi chodzi? Tytuł wpisu już Ci to zdradził.
O Matthew Quicku mogłabym napisać elaborat, ale po co? Chcesz wiedzieć jak wygląda jego biografia? Zajrzyj tutaj: http://otwarte.eu/author/matthew-quick
Chciałabym jednak abyś swój czas i energię poświecił na przeczytanie recenzji jego książek. Może staną się dla Ciebie tym czym dla mnie - światełkiem w tunelu.
"Wybacz mi, Leonardzie"
Wyobraź sobie nastolatka, który
bierze rewolwer
dziadka i idzie do szkoły w swoje 18 urodziny tylko w
jednym celu – rozwalić swojego byłego kumpla, a później
popełnić samobójstwo.
Boże Ty mój! Książka o emo?! -
Dokładnie takie myśli miałam po przeczytaniu pierwszych strony
„Wybacz mi, Leonardzie”. Dzieciak, który na wszystko narzeka,
nic mu się nie podoba i jest typowym irytującym nastolatkiem. Łatwo
źle ocenić nie znając całej historii. Dałam szansę Quickowi na
przedstawienie historii dzieciaka, który był skreślony na samym
początku.
Kolejny raz życie mnie nauczyło, że
warto dawać szanse! Leonard mnie przekonał! W zasadzie jego życie,
które jednak jest wybitnie wredne! Ociec, który ma problem z
prawem, dragami i wszystkim co się da. Puszczająca się mamuśka,
która nie pamięta, że jej syn wchodzi w dorosłość. Nieczuli i
wybitnie wredni rówieśnicy, którzy zamykają się na innych.
„Rozbierane zapasy” z kumplem. Fajny miks? Witaj w świecie
Leonarda! Nic jak tylko wziąć pistolet i … i później usłyszymy
o kolejnej strzelaninie w amerykańskiej szkole. W końcu taki był
plan głównego bohatera.
W ciągu lektury poznajemy przyczyny
obecnego stanu, jak i samego Leonarda, który jest w sumie dobrym
dzieciakiem pragnącym zbawienia i zobaczyć światło w tunelu.
Dobrym, ale też bardzo samotnym. Samotność może zabijać i to
jest właśnie głównym problemem poruszanym w tej książce.
Przecież nawet gdy jest nam bardzo źle, a jest przy nas bliska
osoba, to wszystko się ułoży.
Z perspektywy przeczytanej lektury
muszę zwrócić szczególną uwagę na listy do Leonarda z
przyszłości. Bardzo ciekawy zabieg, który pozwolił mi zrozumieć
o czym marzy ten młody chłopak. W konfrontacji z rzeczywistością
jest to tak absurdalnie kontrastujące, że czytelnikowi robi się
okropnie szkoda i czujemy straszne współczucie.
Smutna historia z nadzieją w tle. O
tym, że samotność zabija, ale również o tym, że wystarczy
chwila, aby życie przestało być tak wredne. Troszkę inna niż
wszystkie. Bardzo typowa dla QUICKA. Z jedną ogromną WADĄ: czyta
się za szybko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, gdy zostawisz ślad po sobie. A jeszcze fajniej jak dodasz do obserwowanych. :)